W związku z opóźnieniem wejścia w życie Traktatu z Lizbony możliwe jest
przesunięcie z czerwca przyszłego roku o kilka miesięcy wyborów do
Parlamentu Europejskiego - zaproponował sprawozdawca PE ds. podziału
miejsc Adrian Severin. "Jeśli okaże się, że mamy rozwiązanie i Traktat z Lizbony wejdzie w
życie z kilkumiesięcznym opóźnieniem, ale za późno, by przygotować
wybory, to najlepiej jest je przełożyć, na przykład na wrzesień czy
październik" - powiedział Severin, rumuński socjalista, na spotkaniu z
grupą dziennikarzy. Technicznie jest to możliwe - zapewniał. Wystarczy
zgoda przywódców państw UE.
Przyszłoroczne wybory do PE miały się odbywać na podstawie nowego,
wynegocjowanego z trudem podziału miejsc, dołączonego do Traktatu z
Lizbony. Negatywny wynik referendum w Irlandii podaje jednak w
wątpliwość albo przynajmniej opóźnia wejście w życie nowego traktatu. A to oznacza, że..
Podział miejsc według "starego" systemu, wynegocjowanego w 2000 roku wraz z Traktatem z Nicei, nie uwzględnia bowiem zmian w populacji wielu krajów członkowskich. Hiszpania od tego czasu zwiększyła liczbę mieszkańców o ok. 5 mln. Ponadto system nicejski faworyzuje Niemcy, przyznając im aż 99 eurodeputowanych wobec np. 72 dla Francji czy Wielkiej Brytanii. Miała to być rekompensata dla Niemiec, za to, że na szczycie w Nicei nie udało się wprowadzić nowego systemu głosowania tzw. podwójną większością głosów w Radzie UE, który jest korzystny dla dużych państw.
Zdaniem Severina wykluczone jest organizowanie specjalnej Konferencji Międzyrządowej, by zmienić podział miejsc w PE. "Traktat z Nicei jest zły i jedynym rozwiązaniem jest przyjęcie całego Traktatu z Lizbony. Nie możemy otwierać negocjacji w tej czy innej sprawie" - powiedział. Takie samo zdanie wyraził zresztą podczas ostatniego szczytu UE przewodniczący PE Hans-Gert Poettering.
Problem polega na tym, że aby przygotować wybory, kraje członkowskie muszą wiedzieć najpóźniej trzy miesiące wcześniej, ilu eurodeputowanych im przypada - przyznał Severin. Czyli w lutym- marcu, w przypadku utrzymania czerwcowego terminu wyborów. To oznacza, że nawet jeśli Irlandia zdecyduje się powtórzyć referendum, a jego wynik będzie pozytywny, Traktat z Lizbony wejdzie w życie za późno.
Zmiana daty wyborów do PE jest jednak ryzykowna. Regulamin Europarlamentu przewiduje, że dokładna data wyborów musi być znana przynajmniej rok wcześniej. Czyli przywódcy musieliby o niej zdecydować dość szybko, na przykład na szczycie w październiku, kiedy zapewne nie będą znane wszystkie wyniki ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
Obecnie obowiązujący Traktat z Nicei zakłada, że maksymalna liczba eurodeputowanych to 736, w tym dla Polski 50. W trwającej do przyszłego roku kadencji PE Polska ma 54 posłów, ale czterech dostaliśmy tylko czasowo, z powodu opóźnionego wejścia do UE Rumunii i Bułgarii w stosunku do pozostałej dziesiątki nowych państw. Przyznane tym krajom miejsca w PE czasowo rozdano w 2004 roku pomiędzy inne kraje, ale potem, po ich wejściu do UE w 2007 r., już nie zabrano, bo był środek kadencji. Dlatego obecnie w PE zasiada rekordowo wysoka liczba 784 posłów.
Jak zapewniają prawnicy, niemożliwe jest "przedłużenie" obowiązywania tych tymczasowych rozwiązań bez zorganizowania specjalnej Konferencji Międzyrządowej przywódców "27".
Źródło: PAP