Przywódcy 28 państw członkowskich UE rozmawiali wczoraj wieczorem w Brukseli przez 3 godziny podczas roboczej kolacji. Do omówienia mieli sytuację w UE po wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których po raz kolejny straciły dwie największe frakcje – chadecy i socjaliści, a za to zyskali liberałowie, zieloni oraz prawicowi eurosceptycy.
Towarzyszyły temu rozmowy o obsadzie najważniejszych w UE stanowisk, czyli przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej czy Parlamentu Europejskiego. Frakcje polityczne w PE szły do wyborów ze swoimi tzw. kandydatami wiodącymi (Spitzenkandidatami), ale nie jest pewny czy to właśnie ich wezmą pod uwagę przywódcy państw członkowskich, którzy zgodnie z unijnymi traktatami przedstawią do zatwierdzenia europosłom wyłonionych przez siebie kandydatów.
Jakie szanse Spitzenkandidatów?
Chadecy proponowali w swojej kampanii wyborczej szefa grupy Europejskiej Partii Ludowej w PE Niemca Manfreda Webera, socjaliści – wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Holendra Fransa Timmermansa, a konserwatyści Czecha Jana Zahradila. Liberałowie postanowili nie zgłaszać oficjalnego Spitzenkandidata, ale do przeprowadzonej tuż przed wyborami europejskimi debaty wystawili unijną komisarz ds. konkurencji Dunkę Margrethe Vestager.
PE zabiega o to, aby nowych szefów unijnych instytucji europosłowie nie tylko zatwierdzali, ale koniecznie także wskazywali kandydatów. Podkreślił to w wystąpieniu przed unijnymi przywódcami na początku wczorajszego szczytu przewodniczący PE Antonio Tajani.
Na podsumowującej szczyt konferencji prasowej przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk przypomniał jednak, że „traktat unijny mówi jasno, że Rada Europejska powinna zaproponować, a Parlament Europejski wybrać szefa Komisji Europejskiej i Dlatego przyszły szef Komisji Europejskiej musi mieć poparcie obu instytucji.” Kandydat na szefa KE musi bowiem uzyskać większość kwalifikowaną w Radzie i większość w PE.
Tusk zastrzegł jednak, że nie oznacza to, że Spitzenkandidaci nie mają szans na wybór. „To, że ktoś jest kandydatem wiodącym, go nie dyskwalifikuje. Wręcz przeciwnie. To może zwiększyć szanse takiej osoby” – powiedział przewodniczący RN. Zapowiedział też rozpoczęcie konsultacji z PE, a konkretnie z tzw. konferencją przewodniczących, w skład której wchodzą przewodniczący Parlamentu oraz szefowie wszystkich frakcji.
Równolegle mają się toczyć rozmowy z przywódcami państw członkowskich. Jeszcze przed szczytem Tusk spotkał się bilateralnie m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, premier Wielkiej Brytanii Theresą May, kanclerz Niemiec Angelą Merkel, premierem Estonii Jürim Ratasem, prezydentem Cypru Nikosem Anastasiadesem oraz odbył wspólne spotkanie z przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej. Jak mówił Tusk, podczas oficjalne kolacji nie rozmawiano o żadnych nazwiskach, ale takie rozmowy toczyły się właśnie w kuluarach. Grupa V4 spotkała się np. z prezydentem Macronem.
Jacy jeszcze kandydaci są omawiani?
Już przed szczytem pojawiło się wiele nowych kandydatur na nowego szefa KE. Mówiło się o opuszczającej właśnie urząd prezydencki na Litwie Dalii Grybauskaitė, także zapowiadającej polityczną emeryturę kanclerz Merkel, szefie unijnego zespołu negocjacyjnego ds. brexitu Francuzie Michelu Barnierze czy obecnej wiceprezes Banku Światowego, a niegdyś unijnej komisarz Bułgarce Kristalinie Georgijewej.
Grupa V4 zaś zamierza zgłosić jako swojego kandydata odpowiadającego obecnie za budowę unii energetycznej wiceprzewodniczącego KE Maroša Šefčoviča, który związany jest z rządzącą Słowacją partię SMER i był jej kandydatem w niedawnych wyborach prezydenckich, w których przegrał w II turze kandydatką liberałów Zuzaną Čaputovą.
Możliwe też, że ostatecznie ktoś z wyżej wymienionych kandydatów obejmie inne wysokie stanowisko w UE, np. przewodniczącego Rady Europejskiej albo Wysokiego Przedstawiciela UE ds. polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa. Na następczynię Tuska typuje się bowiem Grybauskaitė, a na następcę Federiki Mogherini Šefčoviča.
Parytet w Brukseli
Tusk poinformował, że ważnym czynnikiem przy wyłanianiu nowych szefów unijnych instytucji byłoby zachowanie równowagi geograficznej, politycznej oraz płci. Chodzi o to, aby nie tylko skład samej KE, ale także obsada wszystkich innych wysokich stanowisk w UE uwzględniała małe i duże państwa, państwa ze wschodu i zachodu Europy, a także uwzględniała różne siły polityczne. Dużą wagę w Brukseli przykłada się też do tego, aby w instytucjach europejskich było więcej kobiet.
Obecnie tylko stanowisko Wysokiego Komisarza ds. polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa jest obsadzone przez kobietę. „W rzeczywistym świecie prawdziwa równowagę może być jednak trudna do osiągnięcia, ale ja rozumiem ją tak, aby przynajmniej dwa z najważniejszych stanowisk zajęły kobiety. Zobaczymy, czy to będzie możliwe. To jest mój plan i moja osobista ambicja” – powiedział Tusk.
Tuska wsparł w tym prezydent Macron. Również on opowiedział się otwarcie za tym, aby 2 z 4 najważniejszych w UE stanowisk objęły kobiety, a 2 objęli mężczyźni. Obecnie mamy 3 mężczyzn i 1 kobietę. „Obstaję teraz przy tym, aby te nominacje były parytetowe” – powiedział Macron i dodał: „Jest rola Rady Europejskiej i jest rola Parlamentu Europejskiego. Zdecydowaliśmy, że dajemy mandat Donaldowi Tuskowi, żeby pracował i na przyszłym szczycie, na podstawie naszych dyskusji, przedstawił nazwiska. Kluczowe dla mnie jest, żeby osoby na najbardziej wrażliwych stanowiskach podzielały nasz projekt i były najbardziej charyzmatyczne, kreatywne i kompetentne jak to możliwe” – powiedział Macron.
Autor: Euractiv