Szef PE wziął udział w konferencji poświęconej refleksjom na temat Unii Europejskiej "State of the Union", organizowanej po raz ósmy w stolicy Toskanii przez Europejski Instytut Uniwersytecki (EUI).
Tajani zapytany przez PAP, czy Parlament Europejski zaakceptuje propozycję Komisji Europejskiej w sprawie kolejnego wieloletniego budżetu UE, która jest poniżej oczekiwań PE, powiedział, że europarlament będzie bronić swojej pozycji negocjacyjnej.
"Będziemy bronić naszej pozycji w sprawie unijnego budżetu, ale gra toczy się między Komisją Europejską, państwami członkowskimi UE i PE, nie sposób znać jej wyniku przed zakończeniem. Debata jest nadal otwarta" - zaznaczył szef PE.
Zapowiedział, że PE skupi się przede wszystkim na wpływach do budżetu UE pochodzących np. z podatków, a nie podwyższenia składek członkowskich. "Będziemy mocno naciskać na własne zasoby, nie wpłaty państw członkowskich, ale większe wpływy, np. bardzo ważny jest podatek internetowy" - powiedział Tajani.
Jak podkreślił, wiodące chińskie i amerykańskie korporacje pracujące w tym sektorze nie są opodatkowane, nie tworzą miejsc pracy, a wpływy z ich działalności trafiają do USA lub Chin.
"Muszą płacić podatki, ponieważ to nie jest fair wobec innych firm, a także jest bardzo niebezpieczne dla naszego przemysłu, tożsamości kulturowej, dla wielu, wielu sektorów. Musimy tu wypracować rozwiązania" - oświadczył.
Tajani odniósł się także do zapowiedzianych przez KE cięć w polityce spójności, która w kolejnej perspektywie unijnej ma zostać uszczuplona według wstępnych założeń KE o 7 proc.Zwrócił uwagę, że musimy przede wszystkim poznać szczegóły strategii spójności w następnym budżecie unijnym.
"Musimy wiedzieć, ile trafi do każdego kraju, musimy znać zasady dystrybucji funduszy spójności" - powiedział.Oświadczył przy tym, że państwa UE muszą respektować zasady solidarności nie tylko w czasie negocjacji budżetowych."Solidarność to codzienna postawa. Nie powinna być jednorazowa, kiedy otrzymujemy pieniądze" - podkreślił szef PE. Jak dodał, okazywać solidarność należy też, gdy jest ona potrzebna, np. w polityce migracyjnej, to także wykazywanie elastyczności, "ponieważ migracja nie jest problemem wyłącznie krajów południa Europy".
W jego ocenie "należy pracować nad lepszą solidarnością" z południem i wschodem Europy.Uczestniczący w konferencji szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przyznał, że polityka spójności zostanie zredukowana "na poziomie 6 proc.", ale kwota, która zostanie na nią przeznaczona po 2020 r., pozostanie bardzo wysoka. "Po przedłożeniu wszystkich propozycji elementy spójności powinny być analizowane w szczegółach. Które z nich można porzucić, którym musimy nadać priorytet" - zaznaczył Juncker.
Zwrócił uwagę na wzrost wydatków w propozycji przyszłego budżetu UE w wielu obszarach, takich jak badania i rozwój, obronność czy program dla młodych Europejczyków "Erasmus".
Jak dodał, liczy, że nowy budżet zostanie przyjęty przed przyszłorocznymi wyborami do PE, w przeciwnym razie grożą nam opóźnienia."Budżet nie jest neutralnym ćwiczeniem rachunkowym, wręcz przeciwnie, budżet jest dokumentem, który musi odzwierciedlać wielkie ambicje, a więc także europejską solidarność. Kolejna perspektywa finansowa pozwoli nam prezentować rok po roku solidarność, aktywną solidarność budżetową" - zaznaczył szef KE.
W przyjętym w połowie marca stanowisku negocjacyjnym Parlament Europejski uznał, że obecny limit wydatków Unii Europejskiej powinien zostać zwiększony z 1 proc. do 1,3 proc. dochodu narodowego brutto UE. Analogiczne stanowisko zajął Europejski Komitet Regionów, organ doradczy UE, w którym zasiadają przedstawiciele samorządów z państw UE. Tymczasem zgodnie z zeszłotygodniową propozycją Komisji Europejskiej wydatki UE w latach 2021-2027 miałyby być mniejsze, wynosząc 1,14 proc. DNB państw UE.
Konferencja "State of the Union", której tematem przewodnim jest solidarność w Europie, potrwa do soboty.
Z Florencji Mateusz Kicka