W skład grupy roboczej weszło 39 ekspertów. To naukowcy zajmujący się rozwojem mediów, przedstawiciele organizacji pozarządowych (np. Reporterów Bez Granic), międzynarodowych serwisów internetowych (np. Facebooka), czy wielkich grup medialnych (Sky czy RTL). Europejską sieć medialną EURACTIV reprezentuje jej założyciel Christphe Leclercq. Zasiada w niej również jeden przedstawiciel Polski – Konrad Niklewicz – z ramienia Instytutu Obywatelskiego (pełny skład zespołu TUTAJ). Szefową zespołu została przewodnicząca holenderskiej instytucji nadzorującej media – Commissariaat voor de Media – prof. Madeleine de Cock Buning.
Grupa nie została powołana do zajmowania się konkretnymi przypadkami dezinformacji (np. wpływaniem przez kraje trzecie na sytuację polityczną lub kampanię wyborczą w państwie członkowskim UE), ale walką z samym zjawiskiem „fake news”. „Jesteśmy w trakcie wypracowywania tego, jaki byłby najbardziej efektywny sposób działania, biorąc pod uwagę konieczność dbania o wolność informacji” – mówiła de Cock Buning.
Fake news wyzwaniem dla całej UE
O powołaniu unijnego zespołu ds. fake news zdecydowała jeszcze w ubiegłym roku Komisja Europejska. Doszło do tego po ujawnieniu serii przypadków ingerencji przez hakerów i trolii, np. pochodzących z Rosji, w kampanie wyborcze m.in. we Francji czy USA. O działalności powiązanych z Kremlem firm zajmujących się zorganizowanymi działaniami w internecie mówiła także w ubiegłym roku premier Wielkiej Brytanii Theresa May. Wskazywała m.in. na okres przedterminowych wyborów w jej kraju. Na działalność zagranicznych trolli i hakerów narzekały też władze Hiszpanii.
„Internet ma ogromny potencjał, aby zwiększać pluralizm mediów i wolność wypowiedzi (…) To oznacza nowe możliwości dla naszych społeczeństw, ale przynosi również nowe wyzwania” – mówiła komisarz ds. gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Mariya Gabriel. „Nieprawdziwe informacje nie są czymś nowym i nie są nielegalne, jednak rozprzestrzeniają się niepokojąco szybko. A poza tym podważają reputację mediów i stan demokracji” – dodała.
KE chce podejść do kwestii „fake news” ostrożnie i z udziałem ekspertów, ponieważ obawia się sytuacji, w której ewentualne nowe regulacje mające na celu przeciwdziałanie dezinformacji mogłyby posłużyć do tłumienia swobody wypowiedzi lub do stosowania cenzury. Dlatego, jak zapowiadała komisarz Gabriel, działająca już grupa robocza ma podejść do całej kwestii na różnych płaszczyznach – politycznej, społecznej czy technologicznej.
Państwa członkowskie nie czekają na KE
Tymczasem państwa członkowskie zaczynają już brać sprawy w swoje ręce. Walkę z „fake news” zapowiedział m.in. Emmanuel Macron. Według przedstawionego przez prezydenta Francji pomysłu portale społecznościowe będą musiały dążyć do ujawnienia tego, kto stoi za zaangażowanymi politycznie kontami. Miałyby zostać ustanowione także górne limity kwot, jakie będzie można wydać na kampanie polityczne w sieciach społecznościowych. Z kolei organy zajmujące się regulacją rynku radiowo-telewizyjnego dostaną nowe uprawnienia, które będą miały na celu „poprawę walki z destabilizowaniem kraju poprzez media, które są kontrolowane lub wręcz nadają z terytorium państw trzecich”.
Z kolei w Niemczech od 1 stycznia obowiązuje prawo, które nakłada na serwisy internetowe obowiązek usuwania treści o charakterze mowy nienawiści (nawet jeśli jej autorami są anonimowi użytkownicy) w ciągu 24 godzin od zgłoszenia. Inaczej mogą zostać nałożone kary w wysokości nawet do 50 mln euro.
Autor: EURACTIV.pl - Michał Strzałkowski