Przejdź do treści

Biuro Informacyjne Województwa Wielkopolskiego w Brukseli

    EU20 WLKP LOGOTYP RGB KOLOR

Biuro Wielkopolski w Brukseli Wielkopolska BXL

IMG 9380Politycy brytyjscy potrzebują czasu na refleksję, jaki model współpracy z Unią Europejską wybrać – czy bliższy norweskiemu, czy szwajcarskiemu. Nie warto jednak z Brexitem zwlekać, ponieważ „obecny stan niepewności nie służy nikomu” – powiedział EurActiv.pl prof. Jan Barcz*.

„Każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii” – głosi artykuł 50 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE). Musi swój zamiar jednak „notyfikować” Radzie Europejskiej. Jak to będzie wyglądać w przypadku Wielkiej Brytanii?

Prof. Jan Barcz: Wola przekazania notyfikacji leży w wyłącznej kompetencji państwa członkowskiego. Tym samym Zjednoczone Królestwo ma swobodę wyboru momentu złożenia Radzie Europejskiej notyfikacji w sprawi wystąpienia z UE. To, że będzie zwlekać, nie dziwi. Opuszczenie Unii to wielkie przedsięwzięcie legislacyjne, a z tego, co nam wiadomo nie przeprowadzono uprzednio w Wielkiej Brytanii przygotowań do tego rodzaju sytuacji. To również konieczność uregulowania stosunków – zwłaszcza gospodarczych – z innymi państwami, w tym z państwami członkowskimi UE. Nie zapominajmy również o problemach wewnątrzpolitycznych, w tym zwłaszcza o stanowisku Szkocji.

Czy Unia Europejska może jakoś wpłynąć na to, kiedy Wlk. Brytania przekaże formalną decyzję Brukseli?

Wpływ państw członkowskich i instytucji unijnych jest na obecnym etapie bardzo ograniczony. Obejmuje w zasadzie tylko możliwość wywierania nacisków politycznych.  Dodatkowo liderzy UE i państw członkowskich różnią się w podejściu do tego, jak teraz traktować Londyn. Część uważa, że nie należy zwlekać z notyfikacją – i uważam to za słuszne, ponieważ obecny stan niepewności nie służy nikomu. Część jednak propaguje zachowanie spokoju, by dać Londynowi szansę na dokładne przemyślenie dalszych kroków.

Niemniej symptomatyczne jest to, że w stanowisku nieformalnego spotkania Rady Europejskiej 29 czerwca – które odbyło się już bez udziału Wielkiej Brytanii – jednoznacznie wskazano na konieczność szybkiego działania. Obecny stan wspomnianej już niepewności – politycznej, gospodarczej i finansowej – jest bardzo niekorzystny dla wszystkich: Unii, jej państw członkowskich i samej Wielkiej Brytanii.

Formalnie Wielka Brytania pozostaje pełnym członkiem Unii Europejskiej, bo wynik referendum nie ma mocy prawnej.

Traktat jest w tym względzie jednoznaczny: do momentu formalnego wystąpienia z Unii państwo pozostaje jej członkiem, objętym pełnią praw i obowiązków. Natomiast w okresie negocjacji nad umową w sprawie warunków wystąpienia będą miały miejsce istotne ograniczenia – przedstawiciele Wielkiej Brytanii nie będą brali udziału we wszelkich spotkaniach, od Rady Europejskiej i Rady UE począwszy, podczas których dyskutowane będę warunki Brexitu. Czyli – referendum jest ważnym etapem wewnątrzpolitycznej decyzji w Wielkiej Brytanii w sprawie wystąpienia z Unii.

Ust. 3 artykułu 50 mówi „Traktaty przestają mieć zastosowanie do tego Państwa [występującego z UE] od dnia wejścia w życie umowy o wystąpieniu lub, w przypadku jej braku, dwa lata po notyfikacji”. Wydaje się, że nikomu nie służyłoby nagłe cięcie wszystkich traktatów z dnia na dzień?

Ust.3 wymusza dyscyplinę, by nie przedłużać stanu niepewności. Umowa określająca warunki wystąpienia powinna definiować ramy przyszłych stosunków, więc teraz Wlk. Brytania ma za zadanie sprecyzować, jakie relacje połączą ją z UE – czy będzie to model podobny do norweskiego opierający się o uczestnictwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym (EOG), czy podobny do szwajcarskiego, oparty na umowach bilateralnych.

Pewne refleksja jest więc konieczna, nie może jednak trwać w nieskończoność. Negocjacje nie będą dla Wielkiej Brytanii łatwe, ponieważ od lat wśród państw członkowskich narastało zirytowanie licznymi wyłączeniami, jakie wywalczył sobie Londyn rozbijając spójność  procesu integracji. Na koniec jeszcze Cameron negocjował tzw. nowe porozumienie, które miało ułatwić mu w przekonaniu obywateli do głosowania za pozostaniem w Unii.

Nie należy spodziewać się, że Unia i jej państwa członkowskie zaakceptują taką formułę w negocjacjach nad umową o Brexicie, co zresztą zapowiedzieli we wspomnianym już stanowisku z 29 czerwca.

Negocjacje mogą być w razie czego przedłużone – art. 50 na to pozwala.

Państwa członkowskie nie będą jednak skore, by je przedłużać. Wielka Brytania musi sprecyzować, jakie mają być jej relacje z Brukselą po wystąpieniu. Jeśli nie będzie to odpowiadać stanowisku Unii i jej państw członkowskich, to podejmą one decyzję – jednomyślnie, ale bez Wielkiej Brytanii – o nieprzedłużaniu okresu negocjacji ponad dwa lata od momentu notyfikacji.

Dla „strony unijnej” rozwiązanie stosownych problemów prawnych nie będzie zbyt skomplikowane. Natomiast sytuacja Wielkiej Brytanii byłaby wówczas nie do pozazdroszczenia. Z tego też względu Wielka Brytania będzie zwlekać ze złożeniem notyfikacji i rozpoczęciem formalnych negocjacji o warunkach wystąpienia.

Rozmawiała Karolina Zbytniewska

*prof. Jan Barcz – kierownik Katedry Prawa Międzynarodowego i Prawa UE w Kolegium Prawa Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.

Autor: euractiv.pl