„Cel, a nawet istnienie, naszej Unii są obecnie poddawane w wątpliwość” - powiedziała wczoraj (26 czerwca) szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Odniosła się tym samym do wyników czwartkowego (23 czerwca) referendum w Wlk. Brytanii, w którym Brytyjczycy zdecydowali o tym, że chcą wyjść z Unii Europejskiej.
Dymisja i procedura wyjścia
W konsekwencji wyniku głosowania w Wlk. Brytanii nastąpiło wiele zmian. Ze stanowiska ustąpił premier David Cameron – choć będzie on pełnił swoje obowiązki do czasu, aż rządząca Partia Konserwatywna wyłoni w październiku jego następcę.
Cameron stwierdził także, że nie zamierza notyfikować Brukseli o chęci wystąpienia przez jego kraj z Unii Europejskiej. Tym samym to zadanie, które formalnie rozpocznie procedurę wyjścia z UE, przypadnie jego następcy. Kandydaci na to stanowisko i liderzy kampanii za Brexitem, Michael Gove i Boris Johnson, według doniesień brytyjskich mediów, mają nie być chętni, by to zrobić i zapisać się w historii jako osoby, które zapoczątkowały proces wyjścia i być może rozpad Zjednoczonego Królestwa.
Szkocja i Irlandia
Rozpad ten jest możliwy z uwagi na to, że nie wszystkie części Królestwa zagłosowały tak samo w zeszłotygodniowym referendum. Szkocja, Irlandia Północna oraz zamorskie terytorium Gibraltar zagłosowały za pozostaniem w UE. Premier Szkocji Nicola Sturgeon już zapowiedziała, że Szkocja nie będzie wyciągnięta siłą z Unii, oraz że nie jest wykluczone drugie referendum ws. niepodległości jej kraju.
Także irlandzcy nacjonaliści poczuli okazję do działania. Sinn Fein, nacjonalistyczna partia działająca zarówno w Irlandii, jak i Irlandii Północnej, chce, by w przypadku wyjścia Wlk. Brytanii z Unii Europejskiej, Irlandia Północna połączyła się z resztą wyspy. W przeciwieństwie do Szkocji jednak, przynajmniej na razie nie ma powszechnego poparcia dla tego pomysłu.
Walka w opozycji
Z kolei główna partia opozycyjna, Partia Pracy, przeżywa swój własny kryzys. Grupa wysoko postawionych działaczy, sprzeciwiających się przywództwu obecnego lidera Jeremy’ego Corbyna stara się wykorzystać „brak odpowiedniej mobilizacji wyborców” w kampanii referendalnej (Partia Pracy była za pozostaniem Wlk. Brytanii w UE) do przejęcia władzy.
Corbyn w nocy z sobotę na niedzielę (25/26 czerwca) zdymisjonował ze stanowiska ministra spraw zagranicznych w gabinecie cieni Hilary Benn, która według doniesień z partii szykowała się do dokonania przewrotu. Jej odwołanie wywołało falę odejść z gabinetu kolejnych 12 członków, a dzisiaj spodziewana jest decyzja, czy klub parlamentarny Partii Pracy będzie głosował nad wnioskiem o wotum nieufności wobec Corbyna.
Jednak przewodniczący także nie spoczywa na laurach. Mobilizuje on swoich największych zwolenników - związki zawodowe, które organizują dla niego maratony poparcia. Część zwolenników Corbyna zapowiedziało też protesty w okręgach wyborczych posłów popierających jego odwołanie.
Unijne reakcje
Ze swojej strony natomiast Unia Europejska nie zamierza ułatwiać zadania Wlk. Brytanii. Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz oraz występujący w imieniu holenderskiej prezydencji w Radzie UE minister spraw zagranicznych Holandii Bert Koenders stwierdzili, że Londyn negocjacje ws. wystąpienia powinien zacząć jak najszybciej.
Porozumienie z Wlk. Brytanią z lutego br. w sprawie dodatkowych przywilejów członkowskich dla tego kraju przestaje obowiązywać, jako że jego warunkiem było pozostanie Wlk. Brytanii w UE. Unia Europejska zapowiedziała także, że Zjednoczone Królestwo nie może liczyć na preferencyjne traktowanie w negocjacjach. „Nie można zjeść ciasta i mieć ciasta” - podkreślił Koenders.
Dziś (27 czerwca) przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spotyka się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji François Hollande’m oraz premierem Włoch Matteo Renzim. Mają oni omawiać plany unijnej reakcji na Brexit jeszcze przed rozpoczynającym się jutro dwudniowym szczytem Rady Europejskiej (28-29 czerwca).
Autor: euractiv.pl