1 lipca Słowacja przejmie od Holandii półroczną Prezydencję w Radzie UE. Jak scharakteryzowałby Pan wasze priorytety na nadchodzące sześć miesięcy?
To będzie nasza pierwsza Prezydencja w Radzie, po 12 latach od przystąpienia do UE. Czekamy na nią, ponieważ sądzimy, że dopełni ona nasze doświadczenie członkowskie - bez przynajmniej jednej Prezydencji w Radzie członkostwo nie jest pełne. Ponadto, uważamy że Prezydencja pozwoli nam lepiej zrozumieć proces decyzyjny w UE, jako że będziemy w samym jego środku przez najbliższych sześć miesięcy.
Jeżeli chodzi o same priorytety, to na razie nazywamy je „obszarami zainteresowania”. Pełna agenda z konkretnymi priorytetami będzie przyjęta w ostatniej chwili, 30 czerwca. Powodem takiego późnego terminu jest, oczywiście, brytyjskie referendum ws. członkostwa w UE - niezależnie od tego, jak Brytyjczycy zagłosują, będzie to miało duży wpływ na Unię, a my dostosujemy do tego priorytety naszej prezydencji.
Ale to, że oczekujemy na brytyjskie głosowanie, nie oznacza, że nic nie robimy. Przygotowujemy się do przejęcia spraw pozostawionych nam przez Holendrów - Prezydencje przejmują bowiem ok. 80 proc. swojej agendy od poprzedników.
A na czym będą się skupiać te cztery obszary zainteresowania?
Pierwszym z nich jest wzrost gospodarczy i sprawy budżetowe. W trakcie naszej Prezydencji będziemy musieli się zająć kilkoma sprawami ekonomicznymi, a dokładniej finalizacją unijnego budżetu na 2017 r. oraz przeglądem Wieloletnich Ram Finansowych 2014-2020.
Jest także drugi priorytet - Wspólny Rynek. W tym obszarze chcemy się skupić na implementacji Unii Energetycznej, zwłaszcza, że Komisja Europejska ma w nadchodzącym półroczu zaproponować kilka nowych rozwiązań w tym zakresie. Chcemy także pracować nad pogłębianiem Wspólnego Rynku Cyfrowego.
Jako że mówimy o gospodarce, to chcielibyśmy się zapytać o pułapkę średniego dochodu. Słowacja wydaje się odsuwać od niej, więc czy macie jakieś dobre praktyki, z których moglibyśmy skorzystać?
To skomplikowana sprawa, kombinacja wielu czynników, które przyczyniły się do naszej obecnej sytuacji ekonomicznej. Jednym z głównych była na pewno seria reform zainicjowanych w 1998 r. Mimo że były one wówczas bolesne, zagwarantowały, że przez ostatnie 10 lat byliśmy najszybciej rosnącą gospodarką w UE: w 2004 r. nasz PKB na głowę (w parytecie siły nabywczej) był równy 47 proc. unijnej średniej. Teraz to 75 proc.
Te reformy zapewniły także poprawę warunków dla inwestorów. Z tego powodu większość naszego rozwoju dokonała się przy pomocy zagranicznych inwestycji.
Mamy także wyspecjalizowany rynek eksportowy. 30 proc. naszego eksportu to branża samochodowa: na Słowacji mamy największą na świecie produkcję samochodów per capita. Kolejne 20 proc. to branża elektroniczna.
Wracając do obszarów skupienia, czy kolejne dwa nie będą się skupiały na sprawach gospodarczych?
Trzeci obszar priorytetowy to kryzys migracyjny, w którym będziemy kontynuowali prace holenderskiej Prezydencji. Skupimy się na czynnikach zewnętrznych, na powodach, dla których ludzie decydują się na migrację do UE, a także na zabezpieczaniu unijnych granic.
Skoro już jesteśmy przy temacie migracji, to planujemy także poświęcić więcej uwagi tematom legalnej migracji do UE. Chcemy wspierać politykę mającą na celu przyciągnięcie przedsiębiorczych i innowacyjnych osób do osiedlania się w UE, jako że uważamy, że ich tutaj potrzeba.
Wspomniał pan o zabezpieczaniu granic: jaka jest pozycja Słowacji w kwestii nowej unijnej straży granicznej i przybrzeżnej? Zwłaszcza w kwestii kontrowersyjnej propozycji KE, że taka straż powinna być w stanie zainterweniować gdziekolwiek byłaby potrzeba, niezależnie od zgody danego państwa członkowskiego?
Słowacja sprzeciwia się wszystkim przymusowym rozwiązaniom, wszystkim decyzjom przyjętym bez konsensusu wszystkich państw unijnych. Z tego powodu uważamy także, że przymusowy system dystrybucji uchodźców nie rozwiąże kryzysu uchodźczego.
Słowacja nie była także zbyt chętna, by przyjmować uchodźców. Czy jest to powiązane z waszymi trudnymi doświadczeniami w integrowaniu Romów?
Nie, nie jest. Integracja Romów nie jest problemem z punktu widzenia religijnego czy kulturowego. Z nimi chodzi o integracje społeczno-ekonomiczną.
Sprawy mają się inaczej w przypadku uchodźców i migrantów z Syrii, Afganistanu, Erytrei itd. Ich religia i kultura są różne od naszych, co utrudnia integrację. Sądzimy, że brakuje nam doświadczenia, by zintegrować ich z naszym społeczeństwem.
Np. rok temu zaprosiliśmy 150 Irakijczyków, samych chrześcijan, by zminimalizować różnice kulturowe. Mimo to po mniej niż 12 miesiącach 20 z nich zdecydowało się wrócić do Iraku.
Może problemem był brak otwartości?
Nie, jako że 130 zdecydowało się pozostać na Słowacji. Ale każdy imigrant i każda osoba w kraju przyjmującym są różne, co prowadzi do potencjalnych konfliktów i innych problemów.
Wracając do czterech obszarów priorytetowych, jaki jest ostatni?
Zaangażowanie globalne. Chcemy ustabilizowania europejskiego sąsiedztwa, zarówno na południu, jaki i na wschodzie. We wrześniu będziemy gospodarzem spotkania na szczeblu ministerialnym z państwami Partnerstwa Wschodniego. Będziemy także pracować nad porozumieniami handlowymi, w tym Transatlantyckim Partnerstwem w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) ze Stanami Zjednoczonymi oraz nad negocjacjami akcesyjnymi.
Jakie jest w takim razie wasze podejście do państw Bałkanów Zachodnich, którym obiecano członkostwo „kiedy będą na to gotowe”? Niektóre z nich są już w trakcie negocjacji akcesyjnych, mając nadzieję na członkostwo w ciągu najbliższych pięciu lat, ale część państw członkowskich jest sceptycznie nastawiona wobec kolejnego rozszerzenia UE.
Słowacja zawsze silnie wspierała dążenia państw Bałkanów Zachodnich do wejścia w skład zachodnich organizacji międzynarodowych: nie tylko UE, ale także NATO. W trakcie naszej Prezydencji będziemy dalej je wspierać.
A co z Turcją? To także państwo kandydackie, przynajmniej w teorii, ale obecnie unijne relacje z Turcją są pełne napięć. UE potrzebuje tureckiej pomocy w kwestii kryzysu migracyjnego, ale Turcja uważa, że UE stosuje „podwójne standardy”, by wycofać się ze swoich zobowiązań, zwłaszcza z obietnicy zniesienia wiz dla Turków.
Turcja to bardzo ważny, ale też bardzo trudny partner w kryzysie. Obecna umowa ws. uchodźców działa. Dlatego Słowacja opowiada się za zniesieniem wiz, ale tylko wówczas, kiedy wszystkie warunki dyktowane przez europejskie prawo zostaną wypełnione, ponieważ jeżeli zrobimy jeden wyjątek, to czy skończy się tylko na jednym?
Mówiąc o relacjach z „trudnymi” sąsiadami, Słowacja przez wiele lat miała napięte stosunki z Węgrami. Teraz jednak do nowej koalicji rządowej na Słowacji należy partia Most–Híd, reprezentująca węgierską mniejszość. Rozumiemy, że nie może pan komentować spraw polityki wewnętrznej Słowacji, ale czy mógłby pan wypowiedzieć się na temat potencjalnego wpływu tego faktu na relacje słowacko-węgierskie?
Most–Híd to nie tylko partia węgierska: jej nazwa oznacza most (zarówno po słowacku, jak i węgiersku) - między ich partią a innymi. Chodzi również o most w ramach samej partii, jako że łączy ona etnicznych Węgrów i Słowaków, np. ich przewodniczący jest członkiem mniejszości węgierskiej, a jego zastępca - Słowakiem.
Zdarzało się im już być członkiem koalicji w przeszłości, więc nie jest to wyjątkowe wydarzenie. Mówiąc ogólnie, od 2010 r. relacje słowacko-węgierskie są dobre i rozwijają się bez problemów. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest dobra atmosfera na najwyższych szczytach władzy w obu krajach, których członkowie są pozytywnie nastawieni do wzajemnej współpracy.
Oczywiście wciąż istnieją pewne problemy, ale staramy się być tak empatyczni, jak to tylko możliwe. Z zapałem pracujemy dla poprawy jakości życia wszystkich mniejszości na Słowacji, choć nie jest możliwe zaspokojenie wszystkich ich życzeń jednocześnie.
Europejczycy wydają się sądzić, że ich życzenia także nie są zaspokajane. Biorąc pod uwagę wzrost eurosceptycyzmu i ogólne niezadowolenie, co Słowacja planuje w kwestii dalszej integracji europejskiej?
Od czasu akcesji ze wszystkich sił staramy się być w samym sercu procesu integracji i to się nie zmieniło. Jak już wspominałem, w trakcie Prezydencji chcemy się skupić na Wspólnym Rynku, który mamy nadzieję pogłębić.
Powiem wprost: nie widzimy ani nie chcemy żadnej alternatywy wobec Unii Europejskiej. Ale faktem pozostaje, że ma ona swoje problemy. Wzrost eurosceptycyzmu jest tego symbolem - i to nie tylko w naszym regionie, ale na całym kontynencie. Jednocześnie jest to problem, który wymaga głębokiej analizy, zanim możliwe będzie jego rozwiązanie.
Powiedział pan, że w ramach Wspólnego Rynku planujecie się skupić na unii energetycznej - a nie możemy rozmawiać o tej unii bez wspominania o Gazpromie, rosyjskim państwowym monopoliście gazowym. Wiele z państw członkowskich obawia się tej firmy, jako że jest ona postrzegana jako najważniejszy instrument polityki zagranicznej Rosji, którym wywiera ona nacisk na niektóre państwa. Z pewnością jesteście tego świadomi, jako że Słowacja prawie w 100 proc. jest uzależniona od importu surowców energetycznych z Rosji.
Przede wszystkim powiedziałbym, że to broń jądrowa stanowi najbardziej efektywne narzędzie rosyjskiej polityki zagranicznej. Ale z pewnością dostawy gazu także są ważne w tym kontekście.
Słowacja wyciągnęła wnioski z 2009 r., kiedy Europą wstrząsnęła rosyjska decyzja o zawieszeniu dostaw gazu na Ukrainę. Zbudowaliśmy interkonektory do naszych sąsiadów i mamy teraz dostęp do sieci austriackich, czeskich i węgierskich oraz pracujemy nad połączeniem z Polską.
Ponadto, silnie sprzeciwiamy się projektowi Gazpromu poszerzenia już istniejącego gazociągu Nord Stream, tzw. projektowi Nord Stream 2. Nie uważamy go za „czysto gospodarczy projekt”, jak usiłują go przedstawiać firma i kilka innych państw członkowskich. Uważamy go za nowe narzędzie polityczne, które może być bardzo niebezpieczne dla całego regionu.
Biorąc pod uwagę wasze silne stanowisko w sprawie Nord Stream 2, czego możemy się spodziewać po Słowacji w kwestii relacji z Rosją?
Obecny stan stosunków między UE i Rosją jest bardzo trudny. Nasze przyszłe relacje są zależne od rozwiązania konfliktu na Ukrainie - dopóki to nie nastąpi, nie będzie normalizacji wzajemnych relacji UE-Rosja.
Czy w takim razie Słowacja zagłosuje za przedłużeniem sankcji wobec Rosji?
Tak. Ale nie możemy także izolować Rosji. Ważne jest, by kanały komunikacji między nami pozostały otwarte.
A co planujecie wobec Ukrainy? Podczas gdy Rosja i jej działania są ważnymi elementami konfliktu z separatystami, na Zachodzie rośnie niezadowolenie z tempa ukraińskich reform. Czy planujecie ich jakoś wesprzeć w tym zakresie?
W rzeczy samej - mamy bardzo konkretne plany. Ivan Mikloš, nasz były wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę i finanse w latach 1998-2006 jest obecnie głównym doradcą nowego premiera Ukrainy Wołodymyra Hrojsmana i stara się mu pomóc z reformami gospodarki, korzystając z doświadczenia zdobytego w czasie naszych reform. Ponadto, dwoje naszych byłych premierów: Mikuláš Dzurinda, który pełnił urząd w tym samym czasie co Mikloš, oraz Iveta Radičová także doradzają Ukraińcom, dzieląc się swoimi doświadczeniami. Ponadto wspieramy Ukrainę także w relacjach dwustronnych, w ramach Grupy Wyszehradzkiej oraz na forum UE.
Jednak ostatecznie to sami Ukraińcy, zwłaszcza ich parlament, muszą przyjąć i wcielić w życie konieczne reformy. Wierzę, że powinni to zrobić - nie dlatego, że Zachód na nich naciska, ale dlatego, że ostatecznie będzie to dobre dla ich kraju.
Rozmawiali Karolina Zbytniewska i Krzysztof Kokoszczyński.
Autor: euractiv.pl