Pakiet zimowy ustalał stawkę i ilość gazu, który Ukraina kupowała od Rosji od października do końca marca. Były w nim także zawarte unijne gwarancje finansowe. Jednak Ukraina w zeszłym tygodniu zaprotestowała, bo część z gazu zakupionego w ramach pakietu trafiała do terytoriów kontrolowanych przez separatystów. Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew tłumaczył, że to dostawy „humanitarne”, niezbędne ze względu na odcięcie dopływu ukraińskich dostaw dla Donbasu.
Jednocześnie ukraiński koncern Naftohaz oskarżył Gaprom, że od 23 lutego dostarczał zaledwie 40 proc. zakontraktowanego na zimę gazu. Według umowy podpisanej przez Rosję, Ukrainę i KE dostawy surowca miały być dostarczane pod warunkiem opłacania ich przez Ukrainę z góry, czego – zdaniem Gazpromu – Kijów ostatnio nie dopilnował.
Kijów nie płaci za separatystów
Kijów zapowiedział, że nie będzie płacił za gaz dla separatystów – zwłaszcza, że ze swojej strony już wcześniej odciął tym terytoriom media (wodę, prąd i gaz). Zakręcenie kurka Ukraina tłumaczyła zniszczeniem krajowych gazociągów. Rosja nie uznała ukraińskich argumentów i zagroziła, że brak zapłaty może poskutkować odcięciem gazu, także dla klientów zachodnich, do których gaz płynął przez Ukrainę.
UE postanowiła zainterweniować i odegrać rolę mediatora pomiędzy oboma państwami. Rozmowy odbyły się wczoraj w Brukseli i uczestniczyli w nich zarówno przedstawiciele rządów obu państw, jak i firm paliwowych.
Sukces rozmów
Rozmowy zakończyły się sukcesem. Ukraińcy poinformowali, że naliczone im zostaną opłaty jedynie za gaz, który trafił do wybranych przez Kijów punktów odbioru.
Komisarz ds. unii energetycznej Maroš Šefčovič zapowiedział, że przed końcem marca odbędzie się jeszcze jedna runda negocjacyjna w podobnym formacie. Mają w niej zostać ustalone warunki dostaw rosyjskiego gazu na krainę na miesiące letnie oraz szczegółowe kwestie związane z dostawami gazu na tereny kontrolowane przez separatystów.
Autor: EurActiv.pl