Prawdopodobnie Polska nie straci ok. 300 mld zł, bo większe cięcia nie dotyczą polityki spójności.
Szefowie państw członkowskich UE podczas szczytu próbują osiągnąć kompromis w sprawie unijnego budżetu na kolejną perspektywę finansową. Ze względu na znaczne rozbieżności w stanowiskach państw, szczyt rozpoczął się z ponad pięciogodzinnym opóźnieniem.
W piątek po północy Van Rompuy ogłosił „krótką przerwę” w obradach szczytu, by - jak zapowiadano - w ciągu godziny przedstawić nowy projekt kompromisu w sprawie budżetu na lata 2014-2020. Rozmowy wznowiono jednak dopiero około 6.30 rano.
Według nieoficjalnych informacji szef Rady Europejskiej prowadził w międzyczasie rozmowy z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem, kanclerz Niemiec Angelą Merkel oraz prezydentem Francji Francois Hollande'em.
Poprzednia propozycja Van Rompuya, nad którą dyskutowali szefowie państw UE w listopadzie zakładała cięcia w wysokości 75 mld euro w stosunku do wyjściowej propozycji budżetu opiewającego na około 1 bln euro. Szef Rady Europejskiej założył wydatki UE na poziomie prawie 972 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat.
Listopadowy szczyt w sprawie budżetu na lata 2014-2020 zakończył się jednak brakiem porozumienia, przede wszystkim ze względu na rozbieżności w stanowiskach państw, które są podobne również teraz. Niemcy, Wielka Brytania, Holandia i Szwecja domagały się wówczas dalszych cięć w wys. 30 mld euro. Natomiast Polska i 14 innych państw, tworząc grupę państw przyjaciół polityki spójności sprzeciwiały się cięciom w programach spójności.
Cięciom budżetowym sprzeciwia się także m.in. Parlament Europejski, zapowiadając, że nie zaakceptuje deficytowego budżetu UE.
Jak informują źródła dyplomatyczne, nowa propozycja Van Rompuya zakłada tzw. zobowiązaniach 960 mld euro, a w płatnościach ok. 908 mld euro.
Z
wcześniejszych nieoficjalnych doniesień wynikało, że szef Rady Europejskiej
podczas popołudniowych rozmów z przywódcami zaproponował nowe cięcia na kwotę
ok. 15 mld euro w zobowiązaniach i 30 mld w płatnościach w stosunku do swojej
poprzedniej propozycji. Miało to dać całkowitą kwotę płatności na poziomie ok.
913 mld euro. Wielka Brytania domagała się jeszcze niższych płatności.
Premier Donald Tusk w Brukseli walczy przede wszystkich o środki z unijnych
funduszy spójności. „Na szczyt UE poświęcony budżetowi UE jedziemy z
przekonaniem, że to wymarzone przez Polskę 300 mld złotych jest w naszym
zasięgu” – zapewniał w środę przed wylotem.
„Jestem ostrożnym optymistą, jeśli chodzi o polskie postulaty, i ciągle pełen niepokoju, jeśli chodzi o możliwość przekonania niektórych partnerów, szczególnie Brytyjczyków, do kompromisu budżetowego” - powiedział już po przybyciu do Brukseli. Jak dodał, „trudniej chyba będzie przekonać do kompromisu jako całości niż do polskich postulatów”.
„Odrzucam filozofię, byleby był, bo to musi być dobry budżet i dla Polski, i dla Unii Europejskiej. Nasza współpraca z Hermanem Van Rompuyem, z Jose Manuelem Barroso, w ogóle z instytucjami europejskimi, jest dla nas najlepszą gwarancją, może nie gwarancją, ale przesłanką do osiągnięcia sukcesu, ponieważ Polska, podobnie jak instytucje europejskie, opowiada się od początku za możliwie dużym, możliwie elastycznym budżetem” – mówił o przyszłym unijnym budżecie. (jsk)
Autor: http://www.euractiv.pl/