Polskę reprezentować będzie premier Donald Tusk, który przed spotkaniem plenarnym Rady Europejskiej weźmie udział w obradach Europejskiej Partii Ludowej (EPL) poświęconych kwestiom ukraińskim i przyszłorocznym wyborom europejskim.
Europejscy chadecy z ukraińskimi opozycjonistami
Media zapowiadają, że w tym spotkaniu mają uczestniczyć liderzy opozycji i trwających w Kijowie protestów antyrządowych: szef partii Udar Witalij Kliczko i Batkiwszczyna - Arsenij Jaceniuk. Mają oni przedstawić sytuację na Ukrainie i możliwe scenariusze jej rozwiązania, a także zabiegać o wsparcie liderów EPP dla opozycji ukraińskiej.
Minister ds. europejskich Piotr Serafin zwrócił uwagę, że pierwotnie nikt nie przewidywał, że grudniowa Rada Europejska będzie - na wniosek Polski - zajmowała się kwestią ukraińską, w tym przyszłością Partnerstwa Wschodniego po szczycie w Wilnie. Wbrew oczekiwaniom, Ukraina nie podpisała wtedy ratyfikowanej wcześniej umowy stowarzyszeniowej z UE, zwracając się ku Moskwie.
Przekaz Unii dla Majdanu
"Spodziewamy się, że będzie to w pierwszym rzędzie sygnał do Majdanu. To, co zrobiło wielkie wrażenie na wielu europejskich przywódcach, to determinacja społeczeństwa ukraińskiego, to te setki tysięcy ludzi, którzy pod europejskimi flagami demonstrowali i demonstrują na Majdanie" - powiedział w środę dziennikarzom Serafin.
Przyznał, że UE jest rozczarowana postawą rządu prezydenta Wiktora Janukowycza, jednak unijna oferta "która dla setek tysięcy Ukraińców jest źródłem nadziei", w dalszym ciągu pozostaje na stole.
Media zapowiadają, powołując się na PAP, że podczas szczytu szef Rady Europejskiej Herman van Rompuy będzie chciał uzgodnić przekaz wideo, który zostanie wyemitowany w najbliższych dniach na kijowskim Majdanie.
UE wzmocni sektor obrony
Innym tematem, który pierwotnie miał być głównym punktem posiedzenia Rady Europejskiej będzie wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony UE, która przez lata pozostawała na dalszym planie. Według ministra ds. europejskich, unijni przywódcy wyznaczą kierunki współpracy w tej dziedzinie i zobowiążą się do wzmocnienia sektora obronnego.
"To pierwotnie miała być Rada poświęcona niemal wyłącznie kwestiom wspólnej polityki obronnej. Dobrze, że ten temat jest na agendzie obecny, bowiem po wielu latach braku debaty w sprawie przyszłości polityki obronnej, dzisiaj jest to jedno z centralnych zagadnień, bo ta polityka musi się rozwijać i to jest nasz europejski interes" - powiedział Serafin.
Szczyt ma m.in. poprzeć cztery zaplanowane wielonarodowe programy, które - jeśli zostaną zrealizowane - pomogą uzupełnić niedostatki w uzbrojeniu państw UE. Wśród nich jest program stworzenia w latach 2020-2025 bezzałogowych systemów latających (dronów), który ma być realizowany przez siedem krajów Unii, w tym Polskę.
Pozostałe wspólne programy dotyczą utworzenia floty samolotów umożliwiających tankowanie w powietrzu i konkretnych projektów w dziedzinie cyberbezpieczeństwa w UE. Ponadto Polska zamierza zabiegać o poprawę dostępu małych i średnich przedsiębiorstw do europejskiego rynku obronnego, harmonizację standardów i ułatwienia we wzajemnym uznawaniu certyfikatów, a także zwiększenie inwestycji we wspólne projekty badawcze nad technologiami, które mogą mieć zastosowanie zarówno cywilne, jak i wojskowe.
Tusk przedstawi raport ws. negocjacji klimatycznych
Serafin poinformował ponadto, że na prośbę van Rompuya Tusk przedstawi podczas szczytu w Brukseli raport dotyczący negocjacji klimatycznych. Zapowiedział, że premier będzie mówił zarówno o konferencji klimatycznej COP-19 w Warszawie, jak i wnioskach dla UE płynących z tego spotkania. „Dzisiaj Polska jest w dosyć unikalnej sytuacji, gdyż to Polacy prowadzą ten proces negocjacyjny w wymiarze globalnym, a jego przebieg będzie miał daleko idące konsekwencje dla przyszłości europejskiej polityki klimatycznej" – zwrócił uwagę minister.
W jego ocenie, jeśli Unia Europejska chce, aby porozumienie w sprawie walki z ociepleniem klimatycznym obejmowało wszystkich największych emitentów CO2 na świecie, to Europa musi "znaleźć w sobie zdolność do słuchania Amerykanów, Hindusów, Brazylijczyków i Chińczyków".
Zdążyć z mechanizmem upadłościowym banków
Serafin dodał, że unijni przywódcy zajmą się także kwestią unii bankowej. "Jeszcze dzisiaj ministrowie finansów UE pracują nad tym kompromisem, trzymamy za nich kciuki. Jeśli oni nie zdołają wypracować porozumienia w kwestii mechanizmów finansowania upadających banków, to będą musieli tym zająć się szefowie państw i rządów" - zapowiadał w środę Serafin.
Zasady finansowania likwidacji banków w strefie euro udało się już uzgodnić w nocy z wtorku na środę ministrom finansów państw posługujących się wspólną walutą. Jej koszty mają pokrywać głównie banki ze swoich składek. Dopóki jednak wspólny fundusz upadłościowy nie będzie dysponował odpowiednimi kwotami, możliwa ma być pomoc państwa i pożyczka z funduszu ratunkowego strefy - EMS.
Kolejny krok ku unii bankowej
Osiągnięte porozumienie potwierdza zamiar utworzenia wspólnego funduszu upadłościowego, do którego składki mają wpłacać same banki. Po 10 latach jego wielkość ma wynieść 55 mld euro. Kontrowersyjną kwestią było zabezpieczenie finansowe likwidacji w czasie, gdy fundusz ten będzie się napełniać.
Niemcy broniły się przed wykorzystaniem na ten cel funduszu ratunkowego strefy (EMS), chcąc uchronić niemieckich podatników przed ponoszeniem kosztów wynikających z kłopotów np. hiszpańskich banków. Ostatecznie Berlin uzyskał zabezpieczenia, które umożliwiły porozumienie.
Według agencji Reutera, do czasu uzbierania wystarczających środków w funduszu upadłościowym, rządy będą mogły nałożyć na banki dodatkowe opłaty. Jeśli to nie wystarczy, będą mogły korzystać z krajowych środków. Jeśli natomiast rząd nie będzie dysponował wystarczającymi środkami, to będzie mógł zwrócić się o pożyczkę do EMS.
Później, gdy fundusz upadłościowy się napełni (po 2025 roku), to on będzie mógł pożyczać dodatkowe środki. Za spłacanie tych pożyczek mają jednak ostatecznie odpowiadać same banki w formie składek, także ex-post.
Uzgodnienia ministrów finansów strefy euro zwiększają szanse na porozumienie ministrów finansów UE w sprawie całego wspólnego mechanizmu restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków (SRM), czyli drugiego etapu unii bankowej. W razie porozumienia mógłby on wejść w życie już w 2015 roku. Jednak jeszcze w środę po północy nieznane były efekty ich spotkania.
UE przyjmie kolejną polska propozycję?
Według mediów - które powołują się na źródła dyplomatyczne - jest szansa, że w czasie obecnego szczytu UE poprze polską propozycję, by kraje, które powinny i chcą wdrażać trudne reformy, mogły łatwo uzyskiwać nisko oprocentowane pożyczki w ramach zawieranych z Brukselą kontraktów. Miałoby to zachęcać państwa strefy euro do wdrażania reform strukturalnych, służących zwiększeniu zatrudnienia i wzrostu gospodarczego, oraz poprawie funkcjonowania całej unii gospodarczej i walutowej.
Dotychczas nie było pomysłu skąd wziąć środki na finansowanie takich kontraktów, nazywanych też uzgodnieniami partnerskimi. "Dlatego też wszyscy z ulgą przyjęli polską propozycję pożyczek, które byłyby łatwo dostępne, ale też jasno uwarunkowane" – cytują media wysokiego rangą polskiego dyplomatę. W trakcie dyskusji w Radzie UE podawano przykład polskich reform z okresu transformacji. "Były to reformy wspierane przez Bank Światowy, ale wymyślone przez nas" - tłumaczył dyplomata.
Nadal nie uzgodniono jednak, z jakich środków ewentualne pożyczki na reformy mogłyby pochodzić.W projekcie wniosków końcowych czwartkowo-piątkowego szczytu znalazł się zapis, zobowiązujący szefa Rady Europejskiej do przeanalizowania wszystkich możliwości dotyczących "dokładnego charakteru (pożyczki, granty, gwarancje), formy instytucjonalnej i wielkości wsparcia" w ramach kontraktów. (bba)
Autor: www.euractiv.pl